piątek, 11 lipca 2014

w plenerze

Dawno mnie tu nie było. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem na urlopie. Leżę plackiem na jakiejś egzotycznej plaży, zwiedzam jedną z greckich wysp albo śmigam po wąskich uliczkach Barcelony. CHCIAŁABYM. Tymczasem dużo się działo. Ktoś miał urodziny. Ktoś odwiedzał ciotkę, inny szedł na wesele. Do innego kogoś przyjechała kuzynka z daleka. Ktoś chciał zrobić mamie niespodziankę. Ktoś szedł na imieniny szefa, a ktoś inny na urlop.

Każda okazja dobra, żeby zamówić bransoletkę.

Zatem o nudzie nie było mowy. Do tego taka piękna pogoda! Swój ciemny kącik przy biurku w sypialni zamieniłam na pracownię na świeżym powietrzu. Co prawda kulki uciekały mi między szczebelkami moich tarasowych mebli z Ikei, ale wszystkie dostawy zrealizowałam na czas! Zabrakło mi za to czasu na sfotografowanie wszystkich realizacji i na aktualizację bloga. W końcu lipiec to też miesiąc przycinania winobluszczu, intensywnego podlewania trawnika i usuwania przekwitłych kwiatostanów lawendy! Nie rozdwoję się, choćbym chciała.

Przy jednej z okazji powstał ten naszyjnik. Tym razem krótki. Zachowałam stonowaną kolorystykę. Między szare sznurki wplotłam kilka kremowych. Dodałam ceramikę i metalowe przekładki. Wykończyłam zapięciem w kolorze złota.
 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz